8/24/2008

to zaledwie 10 dni....

Jestem tu zaledwie 10 dni, a tak wiele juz otrzymalam....
Wczorajszy dzien w gorach Kaukazu.... Wyjezdzamy wczesnie rano, bo choc przed nami w prawdzie niewielki kawalek podrozy (150km) to jednak trzeba liczyc 4 godziny w jedna strone, bo drogi sa tu tylko w miejscach, ktorymi jezdzi prezydent :)
Jedziemy przez tereny pustynne.... po horyzont rozciaga sie jedynie sucha, popekana ziemia, zadnej gorki, zadnego wzniesienia.... zupelnie plasko... a z drugiej strony drogi...oniemialam , bo niewyobrazalne jest jak przepiekne sa te gory. Jak bardzo zroznicowane.... sa ciche, ich cisza pozwala na uslyszenie bicia wlasnego serca, ale i wrecz przeraza....moznaby bylo zaszyc sie tam i nigdy nie wracac do tego zepsutego swiata...
Z kazdym kilometrem mijamy coraz to nowe bogactwa... pustynia, piaskowe gory, za chwle pelne zieleni wzniesienia.... nie do opisania. Tylko Bog mogl stworzyc cos tak pieknego...
Po drodze mijamy opuszczone domostwa, lub takie w ktorych ludzie nie maja pojecia o Bozym swiecie.... i choc czesto biednie, to czy nie lepiej im sie zyje niz nam? Nam , ktorzy uwazamy siebie za ludzi sukcesu... ktorzy gonia chwytajac kazda zlotowke... a Ci ludzie? -oni maja czas... ktorego nam brakuje....
Jakis starszy mezczyzna radosnie macha reka w gescie pozdrowienia usmiechajac sie przy tym.... zaluje ze nie zrobilam mu zdjecia, jednak na zawsze jego widok pozostanie w mojej pamieci.
Msza polowa... jak na obozie...
Cudnie...
Pozniej wspolny posilek, chwila dla ducha i ciala i wracamy...
W Baku jestesmy tuz po zapadnieciu zmierzchu....musze jeszcze dojechac do domu...
koszmar. Jade sama METRO... nie wolno tu kobiecie wychodzic samej po zmroku.... jacys mezczyzni zaczepiaja mnie... makabra... nigdy wiecej. Z poziomem adrenaliny przekraczajacym wszelkie normy i slowami "Jezu ufam Tobie" bezpiecznie docieram do domu....

Brak komentarzy: