7/14/2009

ostatni miesiac....

Od czasu do czasu czytam blogi innych wolontariuszy… Przemek wczoraj napisał maila, już z Polski… Nieprawdopodobne jak prędko ten rok minął.
Czas powrotów do domów, do najbliższych, do przyjaciół, do starego świata, który –tak dobrze-znamy, ale pewnie który przysporzy nam wiele trudności nim się w nim odnajdziemy na nowo. Nie bądźcie zdziwieni Kochani…Każdy z nas kto miał to szczęście i mógł pełnić służbę w jakimś zakątku świata przez rok – nie może wrócić nie odmieniony.
Procesy , które we mnie zachodziły przez ten rok często dla mnie samej były szokujące i nadal są.
Z pozoru nic się nie zmieniło- za miesiąc do Polski wraca ta sama Ewa…
Nie zmienił mi się kolor oczu, ale spojrzenie – mam inne…i serce inaczej bije wystukując rytm „lezginki”.
Czasem odnoszę wrazenie , ze odnalazłam w sobie kogoś kogo nigdy dotąd nie znałam. Nie wiem czy jest to ktos lepszy, jest na pewno odmieniony…
a może się mylę? Nie wiem… to już dostrzegą lub nie- Ci, którzy znają mnie najlepiej.
Na wiele spraw patrzę z zupełnie innej perspektywy. Pewnie rok temu do głowy by mi to nie przychodziło.
Czytałam dzis list Oli i Macka, którzy sa w Hwange , w Zimbabwe. Heh… mnie tez wielu ludzi pyta już teraz- „i co dalej”?
Powiem wam co dalej- dziś nie znam na to pytanie odpowiedzi. Nie znam i nie zadręczam się tym, nie szukam jej na siłe. Przyjdzie w swoim czasie. Mam jakies pomysły, ale nie to jest najistotniejsze w tym. Ufam i wierze- KOMU? – to już tez powinniście wiedziec :)
Wszystko chciałabym złożyć na Jego ręce… by tylko On mna kierował, by Jego- nie moja wola była spełniona…a by moja wola- była zawsze zgodna z Jego wola… a gdy nie jest – bym z pokorą potrafiła ja przyjmować… a czasem to takie trudne…

Brak komentarzy: