8/18/2008

w skrócie

Salom!

Poniedziałek…. Nawet nie sądziłam, że ten czas tak szybko tu płynie. Miałam napisać przed wczoraj, później wczoraj…. Jak nie będę pisać na bieżąco to wszystko zapomnę….


Sobota- w oratorium obchodzimy 17 urodziny Elmiry i 18 Miriego (Dominika)… życzenia, torty.... Radosny dzień. Elmira i Miri cieszą się z najdrobniejszego drobiazgu jaki dostają w podarunku  Późnej gry i zabawy integracyjne. Księża Stefan i Martin bawią się razem z nami. Patrzę na ojca Stefana, który jest dyrektorem Centrum… można w nim dostrzec Janka Bosko  caly swój czas, cały wysiłek pokłada w pracę z tymi dzieciakami, a one- odwzajemniają mu się uśmiechem, dobrym słowem, obecnością. Zrobił dziś pizze…. Przed jedzeniem- rzecz jasna-modlitwa i choć do szkoły uczęszcza niewielka grupa katolików, a raczej są to w większości muzułmanie ( szkoła z założenia i nazwy również jest muzułmańska) to wszyscy się tu szanują, swoje wzajemne modlitwy nie stanowi to dla nikogo różnicy jakiego jest wyznania…. Zauważyłam , że w szkole nie ma nawet krzyża, na co ojciec Stefan opowiedział słowami z Pisma św. „po waszych czynach poznają żeście Moimi uczniami”. Racja. Przecież w rezultacie wszyscy jesteśmy dziećmi Jednego Boga a Chrystus nakazał nam dawać świadectwo o wierze w Niego poprzez nasze czyny

Niedziela- o 13.00 Msza sw. , po której wierni spotykają się w salce przy kościele, by móc porozmawiać, wypić czaj….

Dużo można by pisać…..
pewnie jeszcze będę.
Jednak zbyt wiele myśli krąży mi po głowie dziś.

Oto krótka historia dzisiejszego dnia :
Jadę do oratorium – z każdym dniem coraz bardziej pewna , coraz bardziej zdecydowana. Nie ma już we nie tego strachu sprzed tygodnia. Na miejscu ks. Stefan wyjaśnia mi dokładnie co mam robić w papierach… to nie takie straszne, nie takie trudne  . Prosi bym zrobiła obiad wskazując na ogromny-10 litrowy garnek pełen czerwonej fasoli…. Pustka w głowie. Pewnie jeszcze wiele dużo większych wyzwań przede mną. Nie zastanawiam się długo i szybko lecę do „sklepu”, który znajduje się pośród blokowisk. Starsza pani za niewielką ceną sprzedaje warzywa . Kupuję pomidory, cebule, czosnek, pietruszkę, bakłażany….robię mój pierwszy obiad. Na szczęście mam tylko dwóch konsumentów (dziś poniedziałek- dzieci nie ma w centrum)- Miri i Ksiądz zaskakują mnie i zajadają się moją potrawą  głośno zachwalając (chyba musieli być bardzo glodni ;P) .

Nachodzą mnie przeróżne myśli…czuję, że to co mnie tu spotyka to wielki dar od Pana Boga. Każdy dzień stawia nowe wyzwania i przynosi nowe nauki. Każdego dnia coraz głębiej staram się patrzeć na otaczający mnie świat. Dziś zauważam to obok czego przechodziłam wczoraj , a czemu nie poświęciłam zbyt wiele czasu. Ludzie coraz bardziej mnie zaskakują- ich przyjazny stosunek do bliźniego, -uśmiechają się, chętnie pomagają gdy słyszą mój kaleczony rosyjski.
Widzę pierwsze kobiety z całkowicie zakrytą twarzą. W Baku to rzadkość, ale się zdarza.... Ojciec Stefan śmieje się mówiąc , ze to monaszki .
Ach! I co ja jeszcze dziś widziałam! Wchodząc do Centrum- tuż obok Oratorium- kierowca auta zakręcił i zahamował „na ręcznym” , ale uwierzcie mi- przebił wszystkich jakich wczesniej widziałam próbujących tak robić w Polsce. Rzucilam tylko slowem , tak od niechcenia „Szumacher” na co ks. Stefan odpowiedział wskazując palcem na napis znajdujący się na aucie „Szumacher to mój uczeń”….
Wcale by mnie to nie zdziwilo… ;)



Weszłam do apteki- tak tylko- by chwilę „pooddychać” tamtejszym powietrzem i poczuć się jak w domu. Miły mężczyzna w średnim wieku pyta co potrzebuję, więc coś wymyślam. Widzi, ze nie jestem „tutejsza”, pyta jaka jest moja narodowość- odpowiadam.
Entuzjastycznie krzyczy „Kraków!” i krótko opowiada historię swojej znajomości z niejaką Martą
Chwilę później wchodzę do sklepu- koniecznie muszę kupić wodę, bo pomimo iż na zegarku już prawie 20 to jest tu niezmiernie gorąco i duszno. Obsługuje mnie miły mężczyzna… na „sagor” z uśmiechem odpowiada bym częściej się tu zjawiała.
Ludzie są tu ciepli i bardzo otwarci. Przyjaźnie nastawieni do życia i siebie wzajemnie. Uśmiechają się….(wiem, powtarzam to często, ale nie sposób tego nie powtarzać) Choć i cierpienia nie brakuje. Pytam ks. Stefana jak to jest z przemocą w rodzinie- odpowiada, ze to nie problem- to normalne. Nawet w Koranie zapisane jest, że żona musi być posłuszna mężowi, a gdy nie jest…. No cóż…. Ja tego na pewno nie rozwiąże… Nie po to tu jestem.

I po raz kolejny zaskoczona modlitwą… Pięknie brzmią modlitwy w tym języku… przepięknie. Sa msze gdzie ludzie jednocześnie modlą się po rosyjsku i po angielsku , no i ja- po polsku(choć staram się czytać z rosyjskiej książeczki do nabożeństwa)…. Ale jakie to niesamowite- wszyscy –w jednym czasie, a w rożnych językach-modlimy się do Jednego Boga….a On wszystkich rozumie, słucha….. Wszyscy przyjmujemy Jego święte ciało i krew….to niepojęte. Niezgłębione…. Tak niezwykle…. I dane mi jest tego doświadczać. Dziękuję

Z Panem Bogiem ….
Sagar!

1 komentarz:

magda pisze...

Twój blog czytam jak najpiękniejszą książkę i nie mogę doczekać się następnego rozdziału .
Jestem z Tobą i kocham Ciebie !