9/05/2008

3 х L

Tak wiele doswiadczam... kazdego dnia dostaje maile i wiadomosci z prosba o tym bym pisala na blogu- to bardzo mile i niezwykle zachecajace nie tylko do pisania ale i do pracy. Kochani- wszystko chcialabym opisac, ale brakuje czasu.... i tak wiele tego jest.... brakuje slow, w ktore mozna ubrac uczucia i mysli jakie rodza sie kazdego dnia w sercu.
Niewatpliwie jest to bardzo niepowtarzalne. Nie sposob tego opisac. Za tak dar mozna jedynie dziekowac modlitwa i praca.

Taki szczegolny dzien.... rocznica smierci Blogoslawonej Matki Teresy z Kalkuty... tak sie sklada, ze w Baku sa akurat siostry Matki Teresy. Dzisiejsza Msza sw odbwyala sie wlasnie tam, w domu u monaszek. Specjalnie na te okazje przylecial z guzinskiej stolicy sam biskup. Zadziwil mnie swoja otwartoscia wobec ludzi. W Polsce- raz ze rzadko mam okazje spotykac biskupa, dwa ze nie znam ich zbyt wielu- to tylko widzialam i doswiadczylam otwartosci bp.hm. Adama Dyczkowskiego. A moze sie myle... W kazdym razie... Tutejszy biskup podchodzil do dzieci, mlodziezy, do chorych... z wszystkimi wital sie tak samo zyczliwie, wszystkich cieplo przytulal. Kazdemu staral sie poswiecic choc chwilke na rozmowe.

Miri tak jak i wczoraj po wieczornym spacerze posrod fontann i kolorowych swiatel rozswietlajacych Baku odprowadzil mnie pod same drzwi mieszkania.
Smiejemy sie mowiac, ze jestesmy rodzenstwem :) A tak zupelnie powaznie to Miri bardzo okazuje mi radosc wynikajaca z faktu, ze ma starsza siostre:) choc ja sama nie potrafie wskazac, kto bardziej sie cieszy- on czy ja.
W poniedzialek Miri ma teoretyczny egzamin na prawo jazdy, a jak sie dzis okazalo- jest totalnie zielony. Przez kilka godzin usilnie probowalam tlumaczyc mu testy, rozwiazywac je... no coz. Nie ma sie co dziwic chlopakowi, ze ma metlik w glowie. Tu teoria jazdy na zawsze pozostaje tylko teoria... moze z Boza pomoca i przy odrobinie szczescia mu sie uda. Zreszta jeszcze jutro caly dzien nauki przed nami. :)

Od pierwszego dnia kiedy tu jestem moja uwage zwrocilo -w sposob szczegolny- jedno z rodzenstwa i jeden z pracownikow osrodka o imieniu Lova. Pierwsza mysl byla , ze jest to ich ojciec, choc....musialby miec dzieci w bardzo mlodym wieku...
Lova choc ma juz 27 lat pracuje w Centrum jako... wolontariusz. Od rana do wieczora. Od poniedzialku do soboty.

Rodzenstwo to przyjechalo wraz z mama do Baku z Moskwy. Ojca nigdy nie znali,mama nie miala pracy...zamieszkali gdzies "katem" w ponurej , rozpadajacej sie chatce niedaleko domu Lovy.
To wlasnie on po raz pierwszy przyprowadzil ich do naszego Centrum.
Kazdego dnia dostaja tu cieply posilek, radosc i milosc. Maja tate w osobie Lovy. A on- zawsze delikatnie usmiechniety, opanowany, z radoscia przychodzi tu kazdego dnia by sluzyc innym, by oddac swoj czas ,pieniadze i podzielic sie umiejetnosciami z tymi, ktorzy tego najbardziej potrzebuja.
Jestem pewna, ze ktoregos dnia ponownie przyprowadzi do "Maryam" ( to nazwa Centrum) male, zblakane i glodne owieczki nie oczekujac niczego w zamian. Przyjda za nim jak te male "szkraby", by znalezc tu kawalek chleba, cieplo, spokoj i dziecinstwo, ktorego wczesniej nie znaly.
a kto wie... moze sami gdy dorosna zechca odnalezc Chrystusa ...

Brak komentarzy: