10/02/2008

50 dni!!!!!!!!!!! i nowe mieszkanie :)

Idziemy dziś w poszukiwaniu nowego mieszkania. Nie będziemy już mieszkać u Juli.
Razem z Lową wchodzimy do „biura pośrednictwa” , które przypomina raczej posterunek milicji z filmu „Pułkownik Kwiatkowski”. Starszy mężczyzna w znacznie za długiej marynarce przedstawia nam oferty… idziemy na pierwsza z proponowanych- mieszka tam kobieta z trojgiem swych dzieci. Ściany obdrapane, w pokojach pustka… w oknach powybijane szyby…
koszt 250 AZN na miesiąc (dla waszej wiadomości kurs wynosi 1AZN = 0,86 $ ).
Grzecznie dziękujemy i udajemy się dalej….
Kolejny „ofis” (biuro pośrednictwa)… tam kobieta- najpierw prosi o 300 AZN a później chce pokazać mieszkanie- dziękujemy od razu. Do trzech razy sztuka- tym razem trafiamy do blaszanej budki, pracujący tam mężczyzna proponuje pokój w domu „wolnostojącym” albo jeszcze stojącym, jak się później okazało… . Idziemy…. Chcąc określić to jednym słowem…. Albo nie, nie potrafię…. Łóżko- jak w więziennej celi, rozsypująca się podłoga, wybite okno, brak grzejnika…. Ponadto – toaleta, która od początku jej istnienia nie widziała szczotki i środków czyszczących…. Szok. Koszt- 250 AZN za sam widok na morze- trochę drogo ;P
Wracamy do „ofis” –właśnie zjawił się chłopak , który z miejsca proponuje nam mieszkanie przy jego domu. Cóż- idziemy, choć po tym co widziałyśmy wcześniej nie bardzo chcemy wierzyć w to, ze możemy zaleźć cos co jest skromne, ale ludzkie…..
A jednak- dwa pokoje, kuchnia, łazienka…. I choć nie jest to apartament- udało się  Bardzo bardzo skromnie, ale jesteśmy zadowolone. Nawet bardzo  w końcu możemy powiedzieć, że jesteśmy na misji  (wkrótce zobaczycie fotki :D )
Koszt- 200AZN-lepiej nie mogło być - no i blisko do naszego Centrum, bo tylko jakies 20 min na piechotkę. Wody ciepłej nie ma, ale co tam do zycia wystarczy łóżko i żeby na głowę nie kapało jak pada. W poniedziałek przeprowadzka
Wczoraj byłyśmy u Ewki(wolontariuszki ze Słowacji) na urodzinach. Tu nie można czuć się inaczej niż tylko jak w domu. Wszyscy są niezwykle przychylni, tworzą jedną rodzinę i to się tak jakoś szczególnie czuje…. Gdy dochodziła już 22 chciałyśmy z Terezą jechać do domu. Miri oczywiście nas odprowadził, ale żebyście widzieli jaki był przy tym zły… bo nie zaczekałyśmy na niego, bo poszłyśmy same! Dopiero później wyjaśnił, że dziewczyny NIE MOGĄ się poruszać tu same po 21!wbrew pozorom JEST to NIEBEZPIECZNE! I choć my się śmiałyśmy, on mówił to ze śmiertelną powagą. A dziś – wręcz zakazał mi poruszać się samej po mieście, bo jak się wyraził „ktoś mnie może ukraść”. Wczoraj gdy my bezpiecznie weszłyśmy już do domu jakiś trzech chłopaków zaczepiło Miriego i chcieli mu zrobic krzywdę ….niewyobrażalne…. bo nie chciał im nic o nas powiedzieć. Dobrze , że się wyprowadzamy…
Od tej chwili nie tylko mój Anioł Stróż nade mną czuwa, ale i Miri , którego może to waśnie Niebo przysłało mi tu bym mogła czuć się tu bezpiecznie.

Brak komentarzy: